Unia Europejska dąży do celu, jakim jest osiągniecie przez Wspólnotę w
2010 roku pozycji najbardziej konkurencyjnego gospodarczo regionu
świata, co zostało ogłoszone w czasie szczytu w Goeteborgu w czerwcu
2001 roku. Chce to miedzy innymi osiągnąć przez aktywne pobudzanie
budowy społeczeństwa informacyjnego. Nie ma co ukrywać, że
zainteresowanie Komisji Europejskiej i krajów członkowskich najnowszymi
technologiami wynikało poniekąd z obserwacji dominacji Stanów
Zjednoczonych i jednoczesnej świadomości opóźnienia technologicznego
Europy. Teza ta może być poparta faktami i danymi statystycznymi.
Znaczny wzrost produktywności gospodarki amerykańskiej zbiegł się z
wykorzystaniem Internetu jako rynkowego medium. Na 100 firm największym
kapitale w USA, 50% to firmy działające w obszarze informatyki i
telekomunikacji, podczas gdy w UE liczba ta nie przekracza 35%, z czego
większość przypada na operatorów telekomunikacyjnych. Przewaga firm
amerykańskich w sektorze ICT (Information and Communication Technology)
jest więc przytłaczająca.[1] Warto więc przyjrzeć się koncepcji amerykańskiej, aby później przejść do wizji europejskiej.
Amerykańska koncepcja, wyrażona w 1993 roku w postaci dokumentu administracji National Information Infrastructure, polega przede wszystkim na budowie narodowej infrastruktury sieci informacyjnych (infostrad) i powszechnym, komercyjnym dostępie do technologii[2]. W koncepcji tej dominuje optymizm amerykańskich teorii modernizacji, w których prymat nauki i technologii ogranicza wyraźnie postrzeganie ryzyka związanego z negatywnymi zjawiskami towarzyszącymi powstawaniu społeczeństwa informacyjnego. Analiza amerykańskiej strategii National Information Infrastructure, szczegółowych programów administracji Clintona realizowanych w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku oraz zapowiedzi prezydenta Georga W. Busha potwierdza tezę o traktowaniu przez politykę amerykańską społeczeństwa informacyjnego w kategoriach beneficjów ekonomicznych i technologicznego przywództwa w świecie zachodnim. O tym, że takie myślenie ma podstawy, świadczą dane statystyczne. Przewaga firm amerykańskich w sektorze ICT jest przytłaczająca.
Pomimo stałego postępu oraz wyjątku kilku krajów UE (Szwecja, Finlandia, Dania) odsetek osób wykorzystujących Internet jest w USA 2-3 krotnie wyższy. USA zajmują dominującą pozycję w handlu elektronicznym. Warto zauważyć, że większość rozwiązań w zakresie oprogramowania pochodzi właśnie ze Stanów Zjednoczonych (chociażby najpopularniejszy system operacyjny Microsoft Windows), a oprogramowanie jest najbardziej typowym przykładem wytworu społeczeństwa wiedzy, jakim jest produkt cyfrowy. To samo można powiedzieć o usługach cyfrowych, reprezentowanych przez ogromną różnorodność portali i serwisów internetowych o zasięgu globalnym. Najlepszym przykładem może tu być wyszukiwarka zasobów internetowych Google, która powoli staje się monopolistą na tym istotnym, cyfrowo - wirtualnym rynku.
System polityczny Stanów Zjednoczonych jest mniej od europejskich systemów obciążony doktryna państwa dobrobytu, a sfera publiczna nie ma takiego znaczenia społecznego jak w Europie. Stąd też w koncepcjach amerykańskich sam termin społeczeństwo informacyjne występuje bardzo rzadko wyparty przez pojęcie infostrady.[3]
Unia Europejska prowadzi odmienna politykę. Już samo to, że w europie popularny jest termin społeczeństwo informacyjne, świadczy o innym podejściu, z naciskiem na społeczny charakter przemian. Koncepcja polityczna Unii Europejskiej bierze pod uwagę nie tylko strategię przeobrażania gospodarki, ale również działania mające na celu zapewnienie powszechnego dostępu do podstawowych usług informacyjno-komunikacyjnych, ochronę prywatności, kreacje nowych zawodów i miejsc pracy, wykorzystanie nowych mediów dla demokracji i przeciwdziałanie procesom wykluczenia społecznego.
----
[1] Marciński W., Inicjatywa eEurope, geneza, rozwój, stan aktualny, Bruksela, 19.02.2001
[2] Doktorowicz K., Koncepcja społeczeństwa informacyjnego w polityce Unii Europejskiej, Akademia Górniczo- Hutnicza, Kraków 2000
[3] Ibidem